Nie chciałem rozstawiać sztalug na brzegu. Rzeka się poruszała, a ja musiałem poruszać się razem z nią" - wspomina Cohen. Wyłudziłem więc przepustkę od władz portowych i włóczyłem się po dokach, gdzie udało mi się załapać na holowniki, które pływały między Gravesend a Hammersmith. Załogi były cudowne. Siedziałem na pokładzie i szkicowałem to, co się działo. Nigdy nie przeszkadzali mi w pracy. Ich świat był czymś innym, odrębnym i myślę, że podzielali moją ekscytację, widząc, jak przelewam to na papier".